![]() |
Fot. Julia Rościszewska |
Człowiek bez powrotu, czujący ogień podpalanego domu, chłód maczety, suszę zatrutego źródła, wilgoć celi bez wyjścia. Człowiek bez powrotu, który zagraża naszej kulturze - w której podobno wciąż stawia się przy wigilijnym stole puste nakrycie, czekając na wędrowca - to mały chłopiec uciekający pod osłoną nocy wraz z matką do Egiptu, przed przed okrutnym wyrokiem Heroda.
Człowiek bez powrotu, stapia się w masę imigrantów o niekorzystnym położeniu, obłożoną niechęcią. Może on wyrazić wdzięczność, gdy spotka go ludzka dłoń lub podążyć drogą nienawiści - jeśli jego godności, jedyne co ma, co ukrył głęboko i udało mu się przewieźć, przemycić, przeprawić, głęboko skryte i szczodrze opłacone - zostanie złamana, wyśmiana, odtrącona, niezauważona.
Wojen nie liczy się semestrami, miast nie odbudowuje w okresie wakacji. Dzieci Ludzi bez powrotu muszą zostać przyjęte do szkoły i muszą mieć w tej szkole szansę nauczenia się szacunku i wrażliwości do innych. Ludzie którzy mają dokąd wracać, muszą tą szkołę zbudować. Umówili się na to ponad pół wieku temu, wyrażając życzenie, “aby wszystkie państwa, uznając społeczny i humanitarny charakter problemu Ludzi bez powrotu, zrobiły wszystko co w ich mocy, by problem ten nie stał się przyczyną napięć między państwami.”
Zupełną naiwnością jest oczekiwanie, że Ludzie bez powrotu znajdą lepszy dom. Zupełną obłudą jest oczekiwanie od Ludzi bez powrotu szacunku dla innych, jeśli systemowo nie chcemy i nie potrafimy sprawić, aby uczyły się ich polskie, chrześcijańskie dzieci.
ps. pisząc myślałem mocno o wspaniałych organizacjach, takich jak Fundacja na rzecz Różnorodności Społecznej czy Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej, które taką szkołę właśnie chcą budować i wielu innych budowniczych...